Czy wygramy z dopalaczami?
fot. TOMASZ URBANEK/DDTVN/EAST NEWS

Czy wygramy z dopalaczami?

Rozmowa z dr. n. med. Piotrem Burdą, konsultantem krajowym w dziedzinie toksykologii.

Czym dopalacze różnią się od klasycznych narkotyków?

Można powiedzieć, że każda epoka ma swojego idola: lata 60-80. XX wieku to była „polska heroina”, czyli kompot, opiaty wygotowywane z maku. W latach 90., po rewolucji ekonomicznej i szerszym otwarciu granic, zaczęły się u nas pojawiać klasyczne narkotyki: amfetamina, heroina, kokaina, marihuana. Rok 2000 to syntetyczne pochodne halucynogenne amfetaminy. Po 2005 roku zaczęły pojawiać się nowe substancje psychoaktywne, dopalacze, a ściślej mówiąc nowe narkotyki. „Dopalacze” – to skrót myślowy, lepiej używać nazwy „nowy narkotyk”. Działają tak samo jak klasyczne narkotyki, a często nawet silniej, gdyż coraz mniejsze dawki nowych narkotyków powodują takie same, a nawet silniejsze skutki, niż w przypadku amfetaminy czy heroiny, których działanie już dobrze znamy. Wszystkie te środki deregulują pracę mózgu.

Boimy się uzależnienia. Czy to jedyny problem, który powodują nowe narkotyki?

Nie, to tylko jeden z problemów, który wynika z systematycznego, stałego zażywania. Uzależnienie powoduje, że jest wewnętrzna potrzeba stosowania tych środków. To duży problem zarówno dla osoby uzależnionej, jak dla jej otoczenia. To problem kosztów leczenia, uciążliwości, chęci leczenia, ponieważ osoba musi wyrazić świadomą zgodę. Często osoby uzależnione nie wyrażają zgody na leczenie. Są też tacy, którzy podejmują próbę, ale wypadają z leczenia, bo nie utrzymują abstynencji.

Czy łatwo poznać, że osoba jest pod wpływem dopalaczy?

Wiele zależy od dawki i od narkotyku, jaki został przyjęty. Mamy przypadki ostrych zatruć, ostrych zaburzeń somatycznych, psychotycznych. Większość nowych substancji psychoaktywnych powoduje zaburzenia psychotyczne np. halucynacje wzrokowe, słuchowe (człowiek widzi diabla, policjanta, ucieka przed nim, bo się boi). Może ma gdzieś w świadomości, że coś zrobił źle, dlatego ucieka. Najkrótsza droga jest przez okno, więc wyskakuje przez nie. Nawet nie ma świadomości, że tam jest 10 metrów do ziemi.

Mogą być też objawy łagodne: pobudzenie, niepokój, wizje. Trwają one kilka godzin, potem mijają, ale pojawiają się takie następstwa jak: wysokie ciśnienie, szybkie bicie serca, nudności, wymioty. Bywa tak, że osoby zgłaszały się do lekarza z powodów somatycznych, nie kojarzyły, że mogą one być spowodowane zażyciem środka psychoaktywnego.

Znacznie trudniej rozpoznać, że młody człowiek przyjmuje narkotyki – bo głównie sięgają po nie młodzi ludzie, w wieku 16-24 lata – jeśli przyjmuje niewielkie dawki, które działają 4-6 godzin, niekoniecznie wywołując ciężkie objawy. Często rodzice mówią, że nic nie zauważyli, że to „grzeczne i normalne dziecko”. Na to, że młody człowiek bierze narkotyki, mogą wskazywać zmiany zachowania: zniechęcenie do nauki, gorsze wyniki w szkole, częste wychodzenie z domu nie wiadomo w jakim celu, zwiększona wrażliwość, zdenerwowanie, czasem większa agresywność.

Skoro ktoś kontroluje przyjmowanie tych środków, po kilku godzinach wszystko wraca do normy, to może nie ma w tym nic złego?

Nie. Jest ryzyko uzależnienia. Są osoby, które biorą narkotyki w celach rekreacyjnych: jest fajnie, bawimy się raz w tygodniu. Ale za tydzień znowu jest to samo. Może to prowadzić do uzależniania, do konieczności stosowania coraz częściej narkotyków i przyjmowania ich w coraz wyższej dawce, gdyż wytwarza się tolerancja na dany środek.

W przypadku dopalaczy istnieje jeszcze inne niebezpieczeństwo: osoba bierze ten sam środek, o takiej samej nazwie, ale nie ma pewności, że zawsze jest to ta sama substancja. Produkcja dopalaczy nie odbywa się pod kontrolą. Nikt nie wie, jaka substancja jest w danym środku i w jakiej dawce. To może być niewielka dawka, która spowoduje poprawę nastroju czy zwiększenie napędu psychoruchowego na kilka godzin, ale może też to być taka ilość, która spowoduje ostre zatrucie.

Czy lekarze w szpitalach, stykając się z nowymi narkotykami, mają większy problem?

W przypadku klasycznych narkotyków można przewidzieć, jakie mogą być najgorsze skutki zażycia. W przypadku nowych substancji – nie, gdyż często są to mieszaniny, zdecydowanie bardziej toksyczne. A po zmieszaniu z alkoholem może to być prawdziwa bomba.

Czy lekarze są dobrze przygotowani do leczenia ostrych zatruć dopalaczami?

Tak. Stwierdzenie, że lekarze nie wiedzą, jak leczyć, nie jest prawdziwe. Możemy jednak leczyć tylko objawowo: to, co jest widoczne. Jeśli pacjent jest skrajnie pobudzony, to trzeba podać mu środki uspokajające, jeśli ma zaburzenia rytmu serca, to trzeba podać mu środki, które ten właściwy rytm serca przywrócą. Przy ciężkich zatruciach dochodzi do niewydolności wielonarządowej, nerek, wątroby. To są ciężkie uszkodzenia wątroby, ciężkie uszkodzenie nerek, z ostrą niewydolnością, czyli całkowitym brakiem funkcji nerek, uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego, mózgu, a w konsekwencji nawet zgon. Wiemy, jak leczyć, ale jest to bardzo trudne leczenie, bo pacjenci są w ciężkim stanie.

W dziewięciu ośrodkach całodobowo udzielamy telefonicznych konsultacji toksykologicznych. Każdy lekarz może zadzwonić do regionalnego ośrodka toksykologicznego i uzyskać poradę, co robić z pacjentem, który jest podejrzany o zażycie środka toksycznego.

Minister wydał wojnę z dopalaczami. Jest nowa ustawa, mają być lekcje w szkołach. To będzie skuteczne?

Rząd, ministerstwo robi to, co można w ramach istniejącego prawa. Powiem tak: problem będzie coraz większy, bo tych substancji będzie przybywać, pomimo zaostrzonej ustawy. W każdym społeczeństwie jest pewna grupa osób skłonnych do zachowań ryzykownych, które będą chciały chociaż na jakiś czas poprawić sobie życie. Młodzi mówią, że chcą wyzbyć się przez jakiś czas szarości i beznadziejnej codzienności. Oczywiście, mogliby to robić w inny sposób, ale widocznie nikt ich tego nie nauczył.

Czy uda się wygrać z dopalaczami? Trzeba dużych zmian. Podam przykład sprzed dwóch lat, który mnie zbulwersował: w jednej ze szkół było podejrzenie, że diler rozprowadza narkotyki. Dyrekcja szkoły wystąpiła do rodziców z prośbą o zgodę na pobranie moczu u grupy uczniów, żeby sprawdzić, czy nie mieli kontaktów z narkotykami. Ani jeden rodzic się nie zgodził! Bo jak to: moje dziecko bierze narkotyki?! Przecież to niemożliwe.

Rodzice nie chcieli się przekonać, że ich dziecko nie bierze?

Nie. A rodzice zwykle dowiadują się ostatni, bo albo nie chcą wiedzieć, albo wypierają ten problem. To nie jest sprawa Ministerstwa Zdrowia, może raczej Ministerstwa Edukacji. Konieczne są działania profilaktyczne, powinno ich być więcej, może trzeba lepiej dotrzeć do tej młodzieży, zatrudnić specjalistów, którzy wiedzą, jak to zrobić. Od najmłodszych lat trzeba mówić dzieciom, co im szkodzi. Trzeba wiedzieć, jak to robić, bo jak powie się młodemu człowiekowi, żeby nie brał, bo to daje kopa, to on weźmie, bo będzie ciekawy.

Nasza konstytucja zakłada, że podstawowym dobrem człowieka jest jego wolność. Osoba w wieku 18 lat jest już dojrzała w świetle prawa, może decydować o sobie. Zajmijmy się więc tym, co jest przed 18. rokiem życia, starajmy się na wpłynąć na młodych ludzi, a potem to już oni decydują, co robią, jakie mają poglądy, czy idą do kościoła, zapisują się do partii, biorą narkotyki. Trzeba uświadomić młodym ludziom, że przyjmowanie narkotyków ma ogromne skutki zdrowotne i społeczne.

A jak pan ocenia sposób leczenia uzależnień od nowych substancji?

Są ośrodki i odziały szpitalne – trzeba dążyć do ich rozwoju, powinno powstawać ich więcej. My, toksykolodzy, postulujemy kompleksowość leczenia. Jeśli dojdzie do ostrego zatrucia, to taka osoba przy wypisie ze szpitala powinna być kierowana do ośrodka leczenia uzależnień. W Polsce nie ma jednak przymusu leczenia. Jeśli w szpitalu mamy pacjenta, jest on konsultowany przez psychologa, psychiatrę, dostaje propozycję, że bezpośrednio po wyjściu ze szpitala może pojechać do oddziału leczenia uzależnień, załatwimy mu miejsce. Ale jeśli on nie chce, to nie możemy nic zrobić, nie ma przymusu leczenia. Wróci do swojego środowiska. Jeśli zmądrzał, to nie będzie brać narkotyków, ale jeśli nie zmądrzał, to my go do leczenia nie zmusimy. Ustawa o prawach pacjenta mówi, że pacjent musi wyrazić świadomą zgodę na leczenie, o ile nie jest ubezwłasnowolniony. A nie da się ubezwłasnowolnić 18-latka, tylko dlatego, że jest uzależniony.

Rozmawiała Katarzyna Pinkosz

Dopalacze-plakat-MP-1

Pakt przeciwko dopalaczom

29 lipca w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych podczas inauguracji kampanii „Dopalacze kradną życie” został podpisany pakt przeciwko dopalaczom. Celem kampanii jest uświadamianie młodych ludzi o niebezpieczeństwach związanych z zażywaniem dopalaczy. Akcja jest skierowana także dla rodziców, nauczycieli oraz innych osób, które mają kontakt z młodzieżą.

Inauguracji kampanii towarzyszyła premiera spotu przygotowanego przez społeczność programu Komendy Głównej Policji „Profilaktyka a Ty”. PaT to skrót od nazwy programu „Profilaktyka a Ty”. Wartością tej inicjatywy są ludzie, którzy chcą działać dla drugiego człowieka. Program skupia się na profilaktyce rówieśniczej (młodzież angażując się w działania profilaktyczne, zachęca innych do życia bez uzależnień). PaT w ciągu 10 lat  skupił około 300 tys. osób. Uczestniczy w niej 90 grup młodzieży w całej Polsce. Uruchomiony został także profil kampanii „Dopalacze kradną życie” na Facebooku (facebook.com/dopalaczekradnazycie). Są tam publikowane m.in. aktualności dotyczące akcji, informacje o działaniach policji oraz zdjęcia osób, które dołączyły do naszej inicjatywy.

Pakt przeciwko dopalaczom został podpisany m.in. przez premier Ewę Kopacz, Teresę Piotrowską, minister spraw wewnętrznych, Borysa Budkę, ministra sprawiedliwości, Mariana Zembalę, ministra zdrowia oraz nadinsp. Cezarego Popławskiego, Zastępcę Komendanta Głównego Policji. Akcję wsparli dodatkowo m.in.: Rzecznik Praw Dziecka, ZHP, Polskie Radio, TVP, GIS, ks. Arkadiusz Nowak, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Ambasadorami akcji zostali Jerzy Owsiak oraz Marcin Gortat. (źródło: msw.gov.pl)

Podobne wiadomości

Nie ma możliwości dodania komentarza