fot. depositphotos

Zaprojektuj szczęście swoje i pacjentów

Szczęście nie ma jednego, wyraźnego oblicza. Jest w każdym z nas. Nie należy nikogo naśladować. Warto natomiast obserwować świat, innych i budować własny model szczęścia.

W tytule nawiązałem do książki Paula Dolana pt. „Zaprojektuj swoje szczęście”, a w treści do tekstu o hygge, czyli koncepcji szczęścia według Duńczyków. Zacznę jednak od przywołania opowieści nawiązującej do Greków. Otóż, pokrzepiony nektarem i ambrozją Zeus spojrzał na pasterzy pasących owce i kozy u podnóża Olimpu i pomyślał, że i oni mogą być szczęśliwi. Znając regułę niedostępności, czyli wiedząc, że bardziej cieszy to, co jest trudno dostępne, postanowił gdzieś schować szczęście, aby ludzie bardziej się nim cieszyli, kiedy je znajdą. Nic nie przychodziło mu do głowy, więc zwołał wszystkich bogów, aby zaproponowali kryjówkę dla szczęścia człowieczego.

Posejdon zaproponował głębiny mórz. Diana wskazała trudno dostępne miejsca w lasach. Hermes powiedział o jaskiniach w górach. Zeus jednak nie miał przekonania do żadnego z tych pomysłów. Spojrzał na Atenę. Wierzył w mądrość swojej ulubionej bogini. Atena rzekła: „Ukryjmy szczęście we wnętrzu człowieka. Będzie najtrudniejsze do znalezienia, bowiem ludzie będą go szukać przede wszystkim na zewnątrz”. Ten pomysł przypadł Zeusowi do gustu i tak też zrobił. Geniusz Ateny przewidział, że najtrudniej zauważyć to, co jest blisko…

90 lat szczęścia

Ze statystyk wynika, że najdłuższym, przeciętnym czasem życia cieszą się mieszkańcy japońskiej wyspy Okinawa – 87 lat dla kobiet i 85 dla mężczyzn. A zatem możemy projektować nasze własne szczęście, mając w perspektywie prawie 90 lat życia. Zacznijmy od osób stojących za pierwszym stołem, czyli od farmaceutów. Nastroje są zaraźliwe, a zatem kontakt pacjenta z farmaceutą, który jest szczęśliwy, może zwiększać jego zadowolenie. Patrząc na „Pietę”, widzimy ból, smutek, miłość. Spoglądając na rzeźbę „Myśliciel”, widać zadumę. Nie tak łatwo wskazać na zmaterializowany obraz szczęścia. To trudność wynikająca z jego duchowości. Jednak można zobaczyć szczęście na twarzy człowieka, w jego sylwetce, gestach.

Ufne, spokojne spojrzenie, uśmiechające się oczy, pogodna twarz, uważne słuchanie pacjenta, przyjazne gesty, ciepłe, spokojne brzmienie głosu jest odbierane jako wyraz szczęścia. Nie można tego udawać. Ono jest widoczne w ludziach, którzy są szczęśliwi w swoim wnętrzu, w swojej duszy. To moc wewnętrzna, to akceptowanie świata, innych, także siebie. To rozumienie człowieka, a nie jego ocenianie. To dlatego rozważania rozpoczynamy od farmaceutów. Szczęście, które będzie na ich twarzach, w ich gestach za pierwszym stołem, bez wątpienia jest również lekiem dla pacjentów.

Układanie siebie

W czasie wykładu dla studentów Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, major Kubś ze służb specjalnych powiedział, że każdy chłopak powinien trafić na jakiś czas do wojska. Pobyt w koszarach pomoże mu być „człowiekiem poukładanym”. Wizualne oznaki to rzeczy ułożone w kostkę, porządek w szafce. Jednak dużo ważniejszy jest rytm dnia – pobudka, rozruch poranny, posiłki, marsz, ćwiczenia, apel wieczorny. Szczęście jest efektem dobrze zaplanowanego czasu, życia zgodnego z rytmem natury.

Mieszkańcy Okinawy są w ciągłym ruchu. Krzątają się od rana do wieczora. Jedzą kilka razy w ciągu dnia, jednak niewielkie porcje żywności. Bardzo często ryby. Nie przechodzą na emeryturę, angażują się w swoje pasje. Duńczycy w swej filozofii hygge stawiają na wygodę, gorące napoje, towarzystwo. Niemcy cenią czystość i porządek. To przykłady cech przypisywanych wymienionym narodom. Jednakże szczęście nie ma jednego, wyraźnego oblicza. Jest w każdym z nas. I to każdy z nas odpowiada za to, aby być człowiekiem „poukładanym”. Nie należy nikogo naśladować. Warto natomiast obserwować świat, innych i budować własny model szczęścia. Warto układać siebie według własnego, przez siebie tworzonego wzoru. A zatem układając siebie, projektujemy własne szczęście. Ważna jest też świadomość, że istnieje różnica między „wiedzieć” a „czynić”.

Mentalny model szczęścia

Wszystko, co czynimy w swoim życiu, ma swoje korzenie w procesach myślowych, nazywanych modelami mentalnymi. Odwołajmy się do przykładu. Wchodząc do nowego budynku, dobrze jest obmyślić proces wycofania się z niego, ucieczki, jeśli dojdzie do niebezpiecznego zdarzenia. Analogicznie warto sobie tworzyć mentalny obraz szczęścia. Mając jego mentalny model, czyli obraz w głowie, łatwiej funkcjonuje się w życiu. Człowiek z natury jest rozdwojony: funkcjonuje jako jednostka oraz w grupie. Trzeba zatem znajdować czas, aby rozwijać siebie oraz pielęgnować relacje z innymi. Mamy wybór: czy obrazimy się na świat, czy też będziemy jego współtwórcą.

Jako ludzie mamy zdolność do kształtowania siebie oraz współpracy. Szympans da sobie radę, aby kijem ściągnąć uwiązanego u sufitu klatki banana. Nie da się jednak nauczyć dwóch szympansów, aby razem przenosiły kłody drewna w celu zbudowania domu. Wydrukowanie mapy z punktami szczepień jest o wiele bardziej skuteczne niż ulotki zachęcające do zaszczepienia się. Skuteczny model to: decyzja, plan, działanie.

Akceptowanie siebie

Kamieniem węgielnym harmonii osobistej jest akceptowanie siebie. Nie jest to proste, bowiem człowiekowi trudno jest uwolnić się od pułapki ocen zewnętrznych. Cokolwiek robimy, zawsze w podświadomości pojawia się niepokój, jak to zostanie odebrane przez otoczenie. W grudniu 2016 roku brałem udział w programie telewizji internetowej w Poznaniu, w którym wypowiadała się pani Gracja. Prowadzi ona profil dla dziewcząt „size plus”. Ma ponad 40 tysięcy osób na swoim profilu. Doradza, jak myśleć, jak się ubierać, jak siebie akceptować. To podstawa wszystkiego, co się dalej dzieje, czyli własny model mentalny, w którym jest akceptacja dla siebie. Oto nawyk jednej z osób: „Rano staję przed lustrem, w piżamie, bez makijażu. Patrzę na swoje odbicie i mówię: «Nie wiem, skąd mi się ta uroda bierze?»”.

Język określa czas i nasze relacje z innymi

Postawmy sobie pytanie, czy stado jeleni jest szybkie, czy też składa się z szybkich jeleni. Czy jesteśmy grupą, która posługuje się wulgaryzmami, czy też jesteśmy osobnikami, które używają słów wulgarnych? Pewnie można o tym długo rozmawiać. Jednak używanie pięknych słów, budowanie zgrabnych zdań, określa wnętrze człowieka oraz wpływa na jego relacje z innymi. Dobrze jest spojrzeć na siebie – jaki mamy zasób słów. Które słowa są dla nas ważne, które nas określają.

Łatwiej być zadowolonym i szczęśliwym, jeśli używa się słów, które są z tymi obrazami związane. Jeśli mamy coś do zrobienia, możemy do tego podejść na dwa sposoby: „muszę to zrobić”, albo „chcę to zrobić”. Posługiwanie się formami grzecznościowymi łagodzi tarcie. Działają one tak jak olej w silniku. Możemy spojrzeć na język jak na warzywnik, z którego usuwamy chwasty. Pewne słowa są chwastami w budowaniu szczęścia. Trzeba się ich pozbyć. Pozytywne słowa nastrajają optymistycznie. Rozmyślanie o tym, co się zamierza, jest lepsze od mówienia o tym, co się kupiło.

Wspólnota daje szczęście

Ludzie są istotami społecznymi i czerpią radość z przebywania ze sobą, z rozmów, ze wspólnych aktywności. Funkcjonując w zgodnie żyjącej rodzinie, lepiej buduje się zespół w aptece. Tworząc dobrą atmosferę w aptece, przynosi się obraz szczęścia do domu. Dobrze jest zatem dbać o relacje z innymi, we wszystkich obszarach życia. Jedna z osób powiedziała, że po czterech godzinach pracy firma zewnętrzna przywozi gorącą zupę. Wówczas pracownicy siadają przy stołach, jedzą i rozmawiają ze sobą. Zdaniem tej osoby, jest to chwila, na którą wszyscy czekają. Gorąca zupa i wspólny posiłek dają energię na dalszą część dnia. Dobrze jest zatem projektować spotkania rodzinne, zawodowe, towarzyskie. Badania w zakresie czynników skuteczności pracy w zespołach wskazują na znaczenie dwóch elementów: zapewnienie tego, aby każdy członek zespołu mógł się wypowiedzieć; wrażliwości społecznej, czyli akceptowania uczuć, emocji każdego członka zespołu.
Duńczycy opracowali wiele sposobów wspólnego przygotowywania różnych potraw, które są elementem ich kultury szczęścia, określanej terminem „hygge”.

Szczęśliwy człowiek w przyjaznym otoczeniu

Zeus ukrył szczęście we wnętrzu człowieka, a każdy z nas może je też budować we wnętrzu, w którym żyje: w domu i w pracy. Filozofia hygge mówi, aby otaczać się przedmiotami, w których jest dużo szczerości. W tej koncepcji luksus i ekstrawagancja nie pasują do hygge. Odpowiednie są natomiast piękno, prostota, estetyka, funkcjonalność. Poczucie szczęścia psuje także bałagan. Drewno, ceramika czy kamionka warte są rozważenia. Zimą i jesienią warto palić świece, które wydają przyjazne dla człowieka światło. Człowiek dobrze się też czuje w naturalnym środowisku. Zaprojektowanie kącika zieleni daje lepszy efekt niż pojedynczo rozłożone w domu kwiaty.

Książki, muzyka, kącik do czytania, miejsce do pracy to elementy wzmacniające szczęście. Ulubiony kubek z napisem np. „Należę do Fidiasza” oraz inne drobiazgi są jak rosa i promienie słońca dla własnego szczęścia. W tym też zawiera się zdolność cieszenia się drobiazgami, codziennymi chwilami. Natomiast ludzie bardziej się koncentrują na przyszłości lub przeszłości, zamiast na chwilach, które akurat przeżywają. Natomiast trzeba być bardzo krytycznym wobec tego, co może zatruwać szczęście. W XXI wieku mogą to być urządzenia elektroniczne, które odzierają ludzi z radości bycia ze sobą. Niebezpieczne są rozmowy o polityce. Wcale nie musi ona być obecna w myślach i rozmowach ludzi. Z dystansem należy podchodzić do mediów. Nie mogą one dyktować nam tego, o czym mamy myśleć czy rozmawiać.

Refleksje końcowe

Duńczycy od wielu lat zajmują pierwsze miejsce w rankingach społeczeństw szczęśliwych. Dzięki temu coraz bardziej znana jest ich koncepcja hygge. Jednakże ma ona również swoich krytyków w samej Danii. Wylegiwanie się na kanapach pod pledami, „szwendanie się” po domu to obniżanie aktywności i produktywności. Mieszkańcy Okinawy odnajdują się w codziennym krzątaniu się. Zamykanie się w wąskich kręgach znajomych nie sprzyja budowaniu otwartości całego społeczeństwa. Tym bardziej warto świadomie budować własne szczęście i szczęście innych, korzystając z tego, co jest dostępne z obcych kultur.

I na koniec odrobina humoru. Autor jest blondynem (przynajmniej tak było w młodości). Urodził się pod znakiem Panny. A zatem mówi o sobie: „Dlaczego blondynka całuje ziemię? Bo grunt to zdrowie”.

Podobne wiadomości

Nie ma możliwości dodania komentarza