Oliver Koehncke
fot. Tomasz Adamaszek

Możemy przenosić góry!

Rozmowa z Oliverem Koehncke, dyrektorem generalnym Boehringer Ingelheim w Polsce.

Boehringer Ingelheim działa prawie od 130 lat. Jest firmą znaną nie tylko z leków innowacyjnych i badań, ale też działalności społecznej…

Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że Boehringer Ingelheim to firma zarówno niemiecka, jak rodzinna. System niemiecki buduje się na solidarności i wsparciu; szczególnie w powojennych Niemczech wszyscy się wspierali. Starsza generacja żyje z dochodów młodszej. Druga strona to rodzinność firmy. Tak jak w rodzinie, w naszej firmie nie patrzy się tylko na to, żeby sprawnie funkcjonowała, ale gdy jest osiągnięty jakiś poziom dochodów, to firma stara się w pewien sposób oddać to społeczeństwu. 130 lat temu firma Boehringer Ingelheim zaczynała bardzo skromnie, jednak dzięki wytrwałej pracy szybko zaczęła się rozwijać. Nie każdy jednak ma takie szczęście, że nawet jak się stara, to życie układa mu się tak, jakby chciał. Dlatego uważamy, że częścią naszej misji jest wspieranie ludzi, którzy mają trochę mniej. Chcemy im pokazać, że świat może cieszyć, że warto wykorzystać możliwości, aby osiągnąć cele, które początkowo wydają się dalekie i nierealne.

Jednym z takich dobrych uczynków firmy jest pomoc dla domów dziecka, tzw. VTI Day.

VTI Day (Value Through Innovation) oznacza dostarczanie nowych wartości poprzez innowacje. Odpowiedzialność społeczna firm jest w tej chwili bardzo modna; to bardzo dobrze. Trochę inaczej podchodzimy do tego, jak wspierać społeczeństwo. Często robi się to w prosty sposób: wypisuje czek, który trafi do jakiejś osoby. Nasza firma chce pomagać konkretnym osobom – taka pomoc powinna być od serca. Wypisanie czeku nie zaangażuje mnie emocjonalnie ani nie zapozna z problemem. Nie będę miał pewności, że moje pieniądze trafią tam, gdzie bym chciał. Dlatego, chociaż wsparcie finansowe jest bardzo ważne i mile widziane, to przede wszystkim liczy się bycie z tymi ludźmi, to, żeby coś razem zrobić i w ten sposób ich wspierać. Oddajemy jeden dzień pracy dla tych ludzi. Może się wydawać, że to nie jest dużo, ale podliczmy to tak matematycznie: mamy 250 pracowników i 250 dni ich pracy – to prawie cały rok dla jednego projektu! Uważam, że to bardzo dużo. Mamy siłę całego roku. Wtedy można przenosić góry! Pomagamy w remontowaniu domów dziecka. Działamy w całej Polsce: od Gdańska po Śląsk. Pokazujemy tym dzieciom świat z innej strony: piłka nożna jest znana, ale są też inne aktywności, np. hokej na trawie. Dzieci są bardzo otwarte, dzięki takim akcjom można odkryć ich talenty. Pokazujemy im, że świat jest większy. Zwracamy ich uwagę np. na kwestię żywienia. Oczywiście wszystkie dzieci lubią pizzę, frytki i chipsy, ale kiedy wspólnie gotowaliśmy, one zobaczyły, że warzywa nie są złe. Może dzięki temu chętniej sięgną po marchewkę. Albo w przyszłości będą kucharzami lub dietetykami.

Jako niemiecka firma bardzo dbamy też o starszych ludzi, mamy na uwadze to, że oni swoje dzieciństwo mogli spędzić w czasie wojny. Czujemy się zobowiązani, żeby ich wspierać, może nie tyle materialnie, co dotrzymywać im towarzystwa, by ten jeden dzień mogli spędzić inaczej niż zwykle. Razem gramy na instrumentach, śpiewamy, słuchamy ich historii. To wszystko sprawia, że czują się potrzebni. Gdym wypisał dla nich czek, to nie wiedziałbym, że ci ludzie w pierwszej kolejności nie potrzebują pieniędzy, ale towarzystwa… Zajmujemy się także zwierzętami, chodzimy na spacery z psami ze schroniska, przygotowujemy budy na zimę, przekazujemy karmę.

Dzięki takiej działalności firmy uczymy naszych pracowników, co jest w życiu ważne. Wspieranie innych daje satysfakcję, ustawia wartości i uczy szacunku.

Akcji nie robimy jednorazowo. Współpracujemy z tymi ośrodkami od wielu lat. Robimy to z przekonaniem, szukamy partnerstwa. Długotrwała inicjatywa daje idealny obraz wsparcia. Coraz lepiej też rozumiemy, czego te ośrodki potrzebują. Jest coraz większe zaufanie, a nawet pojawia się przyjaźń.

Taką długofalową współpracę nawiązaliście ze szkołą w Wilkowie, która w 2010 roku została zniszczona przez powódź.

W 2010 roku była wielka akcja pomocy dla powodzian. Razem z kolegami pojechaliśmy, żeby zobaczyć, co się stało, chcieliśmy dowiedzieć się, co jest potrzebne. Jeszcze była tam woda. Dyrektor szkoły był w szoku, że my, obcokrajowcy, przyjechaliśmy do jego placówki. Miał wizję, co trzeba zrobić w tej szkole 2-3 lata po powodzi. Wilków jest dość daleko od świata – jeśli można tak powiedzieć – większe miasto jest dość daleko. Większość dzieci nie znała internetu. Dyrektor uważał, że skoro świat nie jest bliżej, to szkoła w Wilkowie będzie bliżej świata. Ta myśl nas zainspirowała. Ufundowaliśmy dla szkoły tablice interaktywne. Dzięki temu świat jest w salach szkoły, dzieci mogą się z nim zapoznać. Zakupiliśmy wyposażenie sali chemicznej i językowej (angielskiej i niemieckiej). Dzieci po szkole miały niewiele zajęć, dlatego chętnie wspomogliśmy kurs tańca. Fundujemy stypendia dla najlepszych uczniów. Wierzę, że takie zaangażowanie daje tym młodym ludziom szansę na lepsze życie.

Widziałam dyplomy i podziękowania od dzieci. Widać, że tego typu wsparcie jest im potrzebne…

Przechowujemy te dyplomy, są cenną pamiątką, tym bardziej, że często są one wykonywane własnoręcznie przez dzieci. To dla mnie największa satysfakcja, jak widzę, że ktoś chce w taki sposób podziękować.

Może nie jesteśmy najbogatszą firmą, ale wierzę, że to, co robię w firmie i dla społeczeństwa jest naprawdę bardzo dobre. Planujemy długofalowo. Uważamy, że każdy zasługuje na szacunek i na zaufanie. Cenimy empatię w kontaktach z ludźmi: podejście, że nie jestem sam na świecie, są inni, o których trzeba dbać, zarówno w pracy, jak i poza nią. Nie stać nas na wsparcie wszystkich, ale te projekty, którymi się zajmujemy, na pewno są pozytywne – dzięki nim coś budujemy.

Współpracujecie też z organizacją Ashoka, która zrzesza przedsiębiorców działających na rzecz społeczeństwa. Na czym polega ta współpraca?

Misją tej organizacji jest budowanie globalnego, przedsiębiorczego społeczeństwa obywatelskiego, w którym każdy ma możliwość i wsparcie do wprowadzania zmiany społecznej. Podoba nam się współpraca z takimi organizacjami, które wskazują osoby o dużym wpływie na rozwój społeczeństwa. To osoby, które nie dają ryby, raczej wędkę. Jako firmie innowacyjnej bardzo nam odpowiada taki tok myślenia. W tę ideologię wpisuje się nasza współpraca z organizacją Kwiat Kobiecości, która została nawiązana właśnie poprzez Ashokę. Kwiat Kobiecości prowadzi akcję profilaktyczno-edukacyjną w kierunku wykrywania raka szyjki macicy. Wiele kobiet umiera z powodu tego rodzaju nowotworu. Niezwykle ważna jest profilaktyka, trzeba uświadamiać pacjentki, że muszą się regularnie badać. Wczesna diagnoza oznacza możliwość wyleczenia. Dostęp do leczenia onkologicznego w Polsce jest bardzo ograniczony. Zawsze powtarzam, że leczenie jest droższe od profilaktyki. Dzięki takiej akcji profilaktycznej można pomóc wielu kobietom, a także nauczyć je odpowiedzialności za zdrowie. Ida Karpińska z fundacji Kwiat Kobiecości ma w sobie tyle energii i dobrych pomysłów, że spotkanie z nią dostarcza inspiracji. To jest właśnie niezwykłe, że osoba, która wiele w życiu przeszła, chce pomóc innym kobietom, żeby miały lepsze życie.

Profilaktyka jest dla firmy niezwykle istotna. Widać to też w akcji „Stop udarom”, która jest prowadzona w Polsce.

Udar mózgu jest widoczny w Polsce, ponieważ pacjenci, którzy go przeżyli są widoczni. W większości są niepełnosprawni, mają ograniczenia ruchu, mowy. Społeczeństwo musi wiedzieć, że niezdrowy tryb życia, nieodpowiednie żywienie, palenie papierosów, ale też takie choroby, jak cukrzyca, nadciśnienie, migotanie przedsionków mogą doprowadzić do udaru. Udar można leczyć, można też polepszyć stan pacjenta po udarze. Ważne jest, by uzyskać pomoc w tzw. oknie terapeutycznym, czyli w ciągu czterech i pół godziny od udaru. Jeśli pacjent w tym czasie będzie miał postawioną diagnozę udaru niedokrwiennego, to jest możliwość podania mu leku, który w dużej mierze odwróci lub całkowicie cofnie skutki udaru. Ludzie muszą o tym wiedzieć i zdawać sobie sprawę, że udar nie jest karą Bożą, tylko jest to choroba, którą można leczyć. Pacjenci, którzy przeżyli udar, lekarze oraz rehabilitanci założyli Fundację Udaru Mózgu, którą wspieramy w jej działaniach.

Koszty leczenia po udarze – od szpitala, po leki i fizykoterapię – są gigantyczne. Pracujemy z pacjentami, ale też z ratownictwem medycznym oraz szpitalami. Trzeba pamiętać, że w udarze niedokrwiennym naprawdę liczy się każda chwila, bo w ciągu jednej minuty umiera 2 mln komórek nerwowych. Rocznie w Polsce odnotowuje się 60-70 tys. udarów. Dzięki tej naszej akcji można zmienić życie pacjentów. To bardzo ważny projekt, który został zauważony, a nawet nagrodzony.

Ta akcja trwa przez cały rok?

Tak. Są organizowane dni otwarte, wykłady na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, akcje w centrach handlowych. Jeśli chodzi o wyniki leczenia, to mamy jeszcze sporo do zrobienia. Naszą ambicją jest, żeby Polska, która jest krajem UE, zapewniała odpowiednią ochronę zdrowia.

Wróćmy na koniec do rodzinności firmy. W 2012 roku Boehringer Ingelheim otrzymał tytuł Top Employers Polska. To ogromne wyróżnienie dla firmy.

To wyróżnienie, z którego jesteśmy bardzo dumni. Otrzymaliśmy wysokie noty za rozwój pracowników, nasza firma jest znana z tego, że ludzie pracują u nas bardzo długo. Mamy pracowników, którzy pracują tu od początku, czyli od 20 lat. Mają możliwość stałego rozwoju, to kojarzy się z awansem, ale chodzi też o poszerzenie umiejętności (np. kursy językowe). Czasami nasi pracownicy zaczynają w finansach, a potem odnajdują się np. w marketingu. Im bardziej elastycznych mam pracowników, którzy są wszechstronnie wyszkoleni, tym lepiej mogę z nimi pracować. Jak wiadomo, rynek farmaceutyczny jest mocno regulowany przez państwo, więc w dużym stopniu jestem uzależniony od polityki zdrowotnej. Dlatego wolę mieć ludzi, którzy chcą podejmować nowe wyzwania, bo to ułatwia rozwój całej firmy. Warto dodać, że nasza firma jest wśród trzech najszybciej rozwijających się w Polsce. Jesteśmy wysoko notowani. Pracownicy cieszą się uznaniem wśród lekarzy za merytorykę i etyczne zachowanie. Tak jak w rodzinie, w firmie też musi być etyka, szacunek, musimy słuchać się nawzajem. Robimy coś razem dla dobra polskich pacjentów i lekarzy.

Podobne wiadomości

Nie ma możliwości dodania komentarza